wtorek, 31 maja 2016

Czy komunizm po roku 1944 zniewolił czy też uwiódł społeczeństwo polskie?

Ten tekst będzie fragmentem pewnej większej całości. Kontynuować go będę w najbliższym czasie. 

Jak każda zmiana czy rewolucja w państwie, system komunistyczny niósł za sobą pozytywy i

negatywy dla społeczeństwa polskiego. Byli wśród Polaków tacy, którzy skorzystali na nim w sposób istotny- ich byt odmienił się nie do poznania, ich możliwości rozwoju wzrosły nieobliczalnie. Można powiedzieć- system uczynił ich relewantnymi elementami życia społecznego w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Innych jej członków doprowadził do absolutnego i brutalnego wyniszczenia oraz wykluczenia ze zbiorowości ludzkiej uwarunkowanej przez Partię. Choć władza komunistyczna uparcie starała się ukazać wszystko w sposób schematyczny, wg. zasady „białe jest białe, a czarne jest czarne i nie ma nic pomiędzy” , to w społeczeństwie tym funkcjonowali także przeciętni obywatele, którzy zyskali od komunizmu równie wiele co stracili. To zwłaszcza oni, składali się na społeczeństwo Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, jednakże ich byt był zdeterminowany działaniami osób skrajnych a szczególnie przywódców Partii i elity artystycznej, promowanej przez PZPR. Jak pisze Wojciech Roszkowski , „Ideologia oficjalna, opierająca się na sile i kłamstwie, tworzyła sztuczny, pseudonaukowy świat, zgodny z rosyjskim podwójnym myśleniem, dopuszczającym sprzeczności logiczne. Demokracja oznaczała tu bezwzględną dyktaturę, postęp- obalenie wszelkich wartości i absolutyzację władzy, nauka zaś- prymitywną wiarę w zaklęcia ideologów.” Pozostaje więc pytanie- czyje losy najlepiej odpowiedzą na pytanie zamieszczone w temacie ? Czy osób bezwzględnie i bezspornie skrzywdzonych przez system komunistyczy czy ludzi, którzy system ten sławili w swojej twórczości poetyckiej i prozatorskiej ? Jak ocenili go statystyczni obywatele państwa polskiego – robotnicy, chłopi, pomniejsi działacze ludowi lub nauczyciele ? Postaram się ukazać spojrzenie na zjawisko komunizmu zarówno osób znanych, jak Władysław Broniewski czy Tadeusz Borowski, jak i „szarych” obywateli,  przeciętnych członków społeczeństwa polskiego po roku 1944.


 W ujęciu dr. Jacka Bartyzela, komunizm to „ideologia społ. i polit., głosząca całkowite zniesienie własności prywatnej, rodziny, zróżnicowania klasowego społeczeństwa, religii i państwa, identyfikowanych jako struktury społecznego zła i wyzysku” Brzmi to niemal jak definicja liberalna



lub anarchistyczna, jednakże zaraz potem Bartyzel pisze o systemie tym: „zbrodniczy, despotyczny i niewolniczy reżim polityczny, który pozostawił po sobie nieporównywalną z żadnym innym systemem(...) liczbę ofiar ludobójczego terroru” Definicja ta, idealnie ukazuje antynomiczność komunizmu i systemu, który za sobą niósł. Wszakże, dle tych, których potrzeby były dotychczas ignorowane ze strony państwa a II wojna światowa przyniosła im tylko dalsze zniszczenie, poprzez chociażby obozy koncentracyjne , system ten był nadzieją na „równość i braterstwo”. Armia Czerwona wyekspediowana przed Józefa Stalina, by pokonać III Rzeszę , stała się na moment „wybawicielem” narodu polskiego. Na ten czas wielu zapomniało o 17 września 1939 roku, a ci, którzy bezpośrednio nie doświadczyli sowieckiego terroru w postaci zsyłek na Sybir lub morderstw członków rodziny, odrzucili lub nie chcieli przyjąć do świadomości, możliwości, że władza ludowa nie jest tak nieskalana, jak stara się siebie ukazać. Czy można jednak powiedzieć o „uwiedzeniu” przez komunizm ? W dużej mierze założenia władzy komunistycznej i prezentowanego przez nią planu umożliwiały przecież odbudowę kraju i przeprowadzenie reform społeczno-gospodarczych. W tej formie prezentowały się niezwykle atrakcyjnie i korzystnie, mimo iż hasła przez nią głoszone nie zawsze podobały się społeczeństwu. O jakich hasłach tu mowa ? Przede wszystkim tych nawołujących do sojuszu polsko-radzieckiego, jak np. „Przyjaźń polsko-radziecka to pokój. Niezawisłość. Szczęśliwe jutro naszej ojczyzny”, ale także odseparowujących Polskę od postępowego zachodu,prześmiewczych: „Wróg kusi nas Coca Colą”, „Głodne kurczaki nasze, bo Reagan zabrał im paszę” lub ideologiczne, „Wzmożona kontrola dźwignią społecznego zaufania”, „Idee Lenina wiecznie żywe !” . Te słowa były niepokojące i niebezpieczne, bo zgodnie ze swoim celem, mogłyby łatwo stać się wyznacznikiem myślenia, dla niewykształconych obywateli. Tak też się działo, bo córki rolników i robotników, kształcone na wzór ojców, do pracy w fabrykach i na budowie, karmione były tym propagandowym bajaniem. Świadomość społeczna była niemal „bombardowana” nieprzerwaną falą doniesień o osiągnięciach władzy i konieczności wspierania jej w działaniach gospodarczych i socjalnych. Ponadto , wobec zdeklarowanych przeciwników (wielu członków społeczeństwa nie wypowiadało się na temat systemu, starając się uniknąć nieprzyjemności ze strony władzy ludowej) komunizmu , władza przygotowała szeroko rozwinięty system represji, którego najłagodniejszą formą było odsunięcie od pełnionych stanowisk oraz cenzurowanie wypowiedzi i prac. Historia pokazuje, że funkcjonowanie w powyższym państwie pełne było idealistycznie prezentowanych , zawsze istotnych wydarzeń. Od 22. lipca 1944 roku , czyli daty ogłoszenia Manifestu PKWN , poprzez tzw. „fuzję”, czyli połączenie Polskiej Partii Socjalistycznej(PPS) z Polską Partią Robotniczą(PPR) (1948), aż po ogłoszenie w 1952 roku konstytucji. Czy „szary obywatel” zwracał większą uwagę na te zakulisowe, ale jakże głośne działania polityczne ? W dużej mierze- nie. Jak wynika ze wspomnień elektromontera z Chorzowa, którego fragmenty pamiętnika zamieszczono w książce „tu jest nasza Ojczyzna. Z pamiętników mieszkańców Ziem Zachodnich i Północnych”, jego życie toczyło się swoim rytmem, bez względu na to, co ustanowiła władza ludowa. O roku 1944 pisze on, „Był maj 1944 rok-data moich urodzin. Rok, w którym odradzała się Polska, inna, nie ta, jaką pamiętali rodzice. O tej nowej Polsce ludzie myśleli z niepokojem. Krążyły słuchy, że po nich niczego dobrego nie można się spodziewać, inni twierdzili, że wreszcie zrobią porządek, i z utęsknieniem oczekiwali wyzwolenia.” W tych słowach nie uwidacznia się jakaś chora fascynacja komunizmem , nawet u jego zwolenników. Ludzie pragnęli odmiany, po latach wojny i towarzyszącego jej bezprawia. Jakiekolwiek ustanowienie władzy nie będącej nazistowską, zdawało się dla nich nadzieją, na lepszą przyszłość. O ojcu, ten sam człowiek co uprzednio, pisze Zaczął pracować w drukarni. Z zawodu był litografem. Wojna zmieniła jego poglądy, wstąpił do PPR i stał się gorącym orędownikiem socjalistycznej Polski” Jak jednak miał nim nie być, skoro państwo dało
mu dobrą posadę, możliwości rozwoju dla niego i dzieci, szansę pracy dla jego żony, mimo, iż była kobietą? Dotychczas spotykało go tylko rozczarowanie i zniszczenie, bo jak dowiadujemy się z pamiętnika- został przez Niemców zesłany na przymusową pracę w zakładach Junkersa. Ponadto w 1952 wyjeżdża on do Warszawy i widzi ruchome schody na trasie W-Z i odbudowujące się miasto. Ta wizja napawała go z pewnością dumą a władzę z całą jej ideologią prezentowała w najlepszym świetle. Mieczysław Nowak w swoich wspomnieniach także pisze o tym „socjalistycznym raju” jakim była Polska po roku 1945. Był on
  pracownikiem fabryki maszyn elektrycznych „Dolmel”, we Wrocławiu. O pracy pisze: „W owym czasie nad wejściem do budynku administracyjnego zawieszono tablicę z napisem: Fabryka Wielkich Maszyn Elektycznych. Cieszyliśmy się z nazwy. Przecież to fabryka maszyn elektrycznych i w dodatku wielkich. (...)Byliśmy spokojni i cierpliwi, gdyż wiedzieliśmy, że w Leningradzie przygotowywane są projekty.(...) Przed wojną nawet nam się nie śniła produkcja wielkich maszyn elektrycznych i wydawało się, że chęci nasze to rzeczywiście tylko marzenia. Bez żadnych prawie doświadczeń w produkcji maszych elektrycznych (...) stanęliśmy do pracy , aby marzenia te urzeczywistnić.” W słowach tego młodego robotnika wybrzmiewa już coś, co zbliża go do „uwiedzenia” ze strony władzy komunistycznej. Bo przecież ta, dała mu to czego dotychczas nie zaznał- on czuł się niezastąpionym elementem wielkiej rewolucji, mimo, iż nie posiadał nawet odpowiedniego doświadczenia. Czy to nie na cześć takich ludzi powstawały słynne wiersze Wisławy Szymborskiej lub Władysława Broniewskiego ? Wszak z tych strof, słychać: „Nie dla bogaczy- wyzyskiwaczy/ dzisiaj wyciskasz pot/ Polska robocza czeka i patrzy/czeka i pług i młot.”




Ciąg dalszy już niebawem :)

sobota, 28 maja 2016

Uciekamy przed sobą


Wciąż w marazmie niezadowolenia i przygnębienia. Mam wrażenie, że tak żyją ostatnio młodzi ludzie. A może wydaje mi się, że tak jest, bo sama tak żyję?

Od czasu do czasu uciekam przed tym scenariuszem. Chodzę ulicami Torunia, Bydgoszczy, innych polskich czy zagranicznych miast. I uśmiecham się na widok krótkich, prostych gestów, dwojga ludzi, którzy trzymają się za ręce lub dzieci śmiejących się najszczerszym ze śmiechów. I myślę sobie: całe życie szukamy cudów a potem odkrywamy, że świat nie składa się z niczego innego.

Obserwując pędzących ludzi dopada mnie refleksja o charakterze sentymentalno-krytycznym. Dawniej ludzie pędzili tak z nadzieją na spotkanie z ukochaną/nym wybrankiem serca lub na rozmowę o pierwszą pracę. Spieszyli się na egzamin lub pociąg przez które nie spali pół nocy z wrażenia w efekcie czego zaspali na tramwaj. Pędziło się po rzeczy ważne i piękne. Po uśmiech ukochanej kobiety i po lepszą przyszłość. Dziś niemal wszystko nabrało charakteru istotności, jednocześnie wszystkiemu odbierając znaczenie.

Doceńmy chwile.



„Nie potrzebuję wiele , jeśli mam wokół siebie dobrych ludzi.
Nie potrzebuję wiele, gdy się mogę obok ciebie budzić.
Nie potrzebuję wiele, kiedy mam co zjeść i gdy mam dokąd wrócić.
Nie potrzebuję wiele. I tak mam dużo dziś. Więcej nie zmieni nic.”

Zeus – Nie potrzebuję wiele


(Po)mieszkaj w Toruniu

Od półtora roku studiuje i mieszkam w Toruniu. Pierwszy rok spędziłam w pobliżu tzw. miasteczka uniwersyteckiego, czyli po prostu głównego campusu UMK. Tymczasem od niecałego roku zamieszkuję kamienicę na starówce. I muszę przyznać, że ma to swoje wady i zalety. Zdecydowanym plusem tego mieszkania jest jego lokalizacja w stosunku do a) mojej uczelni b) mojej pracy i absolutne nr 1 : c) wszelkich możliwych instytucji kulturalnych, restauracji, sklepów itp. Jednakże, jako, że mieszkam tuż przy ulicy Szewskiej, zwanej potocznie Kebabową, zapachy jakie docierają zza okna do mojego pokoju sprawiają, że bezustannie jestem głodna. Takie wady i zalety Torunia J  I choć mam z tym miastem całkiem sporo wspomnień bardzo osobistych, dziś chcę wspomnieć o rzeczach, które w Toruniu warto zrobić będąc tu choćby przejazdem:


Zrób sobie spacer po Bulwarze Filadelfijskim.
Być może to nie jest szczególnie odkrywcze,  że skoro starówka Torunia leży nad Wisłą to warto się nad tę Wisłę wybrać, ale to jest absolutne minimum, które w Toruniu należy uczynić. Pal licho wszystkie te pierniki (choć są pyszne, przyznaję!), ruiny, muzea. To wszystko nabiera wyrazu tylko i wyłącznie wtedy, gdy przejdziesz się spoglądając na majestatyczną, najdłuższą rzekę jaką dysponuje Polska. A w Toruniu prezentuje się ona szczególnie okazale. Bulwar warto jednak obejrzeć w pełnej krasie, czyli dniem, nocą, wieczorem, porankiem. Jeśli macie taką możliwość, uczyńcie to ! Nie ma to jak widok Wisły rano, kiedy zrywasz się z zajęć. Warto popatrzeć na nią łaskawym okiem pod wieczór, gdy popijasz piwko ze znajomymi w jednym z tutejszych ogródków piwnych , w środku dnia, gdy promienie słońca przygrzewają, albo wiatr rozwiewa twoje włosy, niczym w jednej z scen Titanica, możesz również poczuć się jak w niebie. Po prostu idź na Bulwar ! I chłoń.

Wypij kawę w jednej z licznych kawiarni.


Szczególnie polecam Cona Coast Cafe na Chełmińskiej (kawałek za Rynkiem Staromiejskim), gdzie znajduje się cudowna sala kominkowa i gdzie można wypić najlepsze pistacjowe latte, jakie istnieje. Porcje są solidne, kawy smaczne, ale…sala kominkowa tylko jedna! A to bardzo kameralne miejsce, na jeden stolik, więc spieszcie się kochani, spieszcie! Jeśli nie Cona Cost, to na szczęście Toruń kawiarniami stoi. Jest ich tu naprawdę cała masa. Warto zajrzeć na kawę i ciacho (!) do Pokojskiego. Kawiarnia znajduje się na głównej ulicy toruńskiej starówki, która łączy Rynek Nowomiejski ze Staromiejskim – Szerokiej. Jeśli tak jak ja cenicie sobie klimat, zajrzyjcie na górę! Jeśli macie ochotę na coś chłodnego, koniecznie wpadnijcie na lody do Lenkiewicza, chyba najbardziej znane w mieście. Choć gałka kosztuje tam aż 4 złote, to jej wielkość robi wrażenie. Z fajnych, nieco mniej znanych kawiarni mogę polecić jeszcze nowo otwartą Raj Cafe. Choć ich wybór kaw nie jest powalający, to zapewniam, że kawy są smaczne a szczególnie polecam u nich pyszne śniadania! Pysznej czekolady napijesz się w kawiarni Centrum Sztuki Współczesnej, znajdującej się nieopodal Starówki. Tam możesz również przyjrzeć się dziełom współczesnych artystów lub zajrzeć do jednej z moich ulubionych, maleńkich księgarni.




 Podnieś głowę!

Ta rada może wielu zaskoczyć, ale już pędzę z wyjaśnieniem. Toruń słynie z pięknej starówki, ale na szczególną uwagę zasługują okalające ją śliczne, kolorowe kamienice. Ja osobiście najwięcej uwagi poświęcam tym zaniedbanym, gdzie spod odpadającego tynku zerkają na mnie stare, niemieckie napisy lub herby rodowe. Nie przeczę jednak, że te wyremontowane, odpowiednio zaaranżowane przez konserwatorów zabytków, też robią wrażenie. Na szczególną uwagę zasługuje budynek banku PKO, który znajduje się na ulicy Szerokiej. Polecam unieść głowę wysoko, bo po prostu spacerując po ulicy, nie sposób dostrzec jej piękna. 

A kiedy już tak wędrujesz po tej Szerokiej, wsłuchaj się w gwar tej ulicy. Na pewno usłyszysz wiele pięknej muzyki, która wydobywa się ze skrzypiec, kontrabasu czy gitary, bo ulicznych grajków w Toruniu nie brakuje. Możesz też usłyszeć jeden z najsłynniejszych głosów toruńskiej Starówki – Andrzeja Langera, który promuje tutejsze lokale. Poniżej wywiady z dwoma osobistościami tego pięknego miasta:




Odwiedź drugą stronę Wisły
Jeśli nie przepadasz za przewodnikami a w twoim portfelu brak pieniędzy na bilety wstępu, koniecznie wybierz się na drugą stronę Wisły. Przedostaniesz się tam przez tzw. Stary Most, najlepiej na piechotę, bo wtedy będziesz mógł również podziwiać w spokoju panoramę Starówki. Po prawej stronie mostu, za rzeką, niedaleko od zejścia znajdziesz leśną drogę, która poprowadzi Cię w stronę ruin zamku. I to wcale nie tego zamku, który można zwiedzać z przewodnikiem słono płacąc za bilety. Tutaj wstęp jest za darmo, bo ruin nikt nie pilnuje (przynajmniej na razie) a są to pozostałości po Zamku Dybów, XV-wiecznego fortu wybudowanego przez Władysława Jagiełłę. Na ruiny można wejść, wszystko jest zachowane w dobrym stanie, warto jednak podkreślić, że to częste miejsce zabaw młodzieży i studentów UMK.
Jeśli zaś schodząc z mostu udasz się w przeciwną stronę, dotrzesz do drogi, która poprowadzi cię do pomostu znajdującego się z drugiej strony Wisły. Jest to doskonały punkt widokowy, prezentujący rozległą panoramę zabytków Torunia z wychwalaną już przeze mnie majestatyczną Wisłą. Spacer w tamtym kierunku polecam w szczególności wieczorem, gdy mury miasta są już oświetlone. Dotrzeć można tam również autem lub rowerem.

 Idź do teatru

Toruń teatrów ma trzy i wszystkie znajdują się nieopodal starówki. Najsłynniejszym jest chyba teatr dla dzieci – Baj Pomorski, który znajduje się w magicznym budynku, w kształcie otwartej książki. Jeśli masz ochotę na odrobinę humoru i dużą dawkę dobrego aktorstwa, śpiewu, świetnej muzyki, musisz wpaść do Kujawsko-Pomorskiego Impresaryjnego Teatru Muzycznego znajdującego się na ulicy Żeglarskiej. Scena nie jest duża, ale dzieją się na niej artystyczne cuda. Spektakle nie są przekombinowane, ceny nie są wygórowane a zabawa jest gwarantowana, więc gorąco polecam. Jeśli zaś interesuje Cię teatr w najklasyczniejszej z form, możesz wybrać się do Horzycy, gdzie znajdziesz spektakle zarówno kameralne jak i z ogromnym rozmachem, na dużej scenie. Tych pierwszych nie miałam okazji obejrzeć, te drugie nieco zbyt modernistyczne jak na moją modłę, ale jak kto lubi J




Napij się wina w Zezowatym szczęściu
To nie jest duży lokal a i znaleźć go nie łatwo, ale warto tam zajrzeć dla wspaniałego klimatu i przesympatycznej właścicielki. Jeśli umiesz lub nie, masz okazję zagrać na pianinie, dostępnym dla klienteli. Moje serce kupił, gdy podczas drugiej wizyty zastałam panią Iwonę szydełkującą za barem. Pub jest ciemny i maleńki, ale o niezwykłej atmosferze. Masz też możliwość poczytać jedną z wielu książek czy posłuchać wspaniałej, niebanalnej muzyki, dobranej z uwagą przez samą właścicielkę. Lokal znajduje się w piwnicy, na ulicy Ducha Swiętego 5. Dla zainteresowanych dodaję wywiad z właścicielką:


Przeleć się awionetką!
Jeśli masz trochę więcej pieniędzy, nie przeszkadza ci parę minut niebotycznego hałasu i nie boisz się latać, wybierz się do aeroklubu na obrzeżach Torunia i przeleć się awionetką lub szybowcem. Takiej perspektywy na toruńską Starówkę nie zapewni ci żaden punkt widokowy. Ja miałam okazję i serdecznie polecam, choć nie da się ukryć, że to rozrywka tylko dla tych o większym zasobie portfela. Jeśli jesteście zainteresowani, zerknijcie tutaj:


Poczuj się jak w filmie fantasy

Czy tak samo jak ja od lat czekasz na list z Hogwartu? Ja, studiując filologię polską w Toruniu dostałam możliwość nauki w totalnie magicznym budynku! Wydział Filologiczny na ulicy Fosa Staromiejska przez studentów UMK nazywany jest właśnie Hogwartem. Warto tam zajrzeć, przejść się po tym pięknym budynku, popodziwiać piwnice, portyki, witraże w oknach. Budynek ma niezbyt chwalebną przeszłość, bo służył dawniej za więzienie Gestapo, jednakże w historii powojennej wielkimi zgłoskami zapisały się wielkie osobistości polskiej literatury. Studiował tu Zbigniew Herbert, Stefan Sawicki wykładał prof. Artur Hutnikiewicz i Konrad Górski. We wrześniu odbywa się tu również Copernicon i Collegium Maius naprawdę zamienia się w totalnie odjechane miejsce rodem z fantastyki !


Magię poczujesz też wędrując moimi ulubionymi schodami…do nikąd. Znajdziesz je spacerując spory kawałek wzdłuż Wisły. Prowadzą tylko na szczyt pagórka, ale są tak urokliwe, że nie sposób nie polubić tego miejsca.


Klimat rodem z Katedry Marii Panny w Paryżu Wiktora Hugo poczujesz oglądając wszystkie zakamarki średniowiecznych, gotyckich, ponurych kościołów Torunia. Na szczególną uwagę zasługuje moim zdaniem Parafia Sw. Jakuba, ale i potężny kościół św. Jana Chrzciciela i Jana Ewangelisty lub Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny zasługują na uwagę.






Wszystkie zdjęcia są zaczerpnięte z Internetu i nie są mojego autorstwa.