Wciąż w marazmie niezadowolenia i przygnębienia. Mam
wrażenie, że tak żyją ostatnio młodzi ludzie. A może wydaje mi się, że tak
jest, bo sama tak żyję?
Od czasu do czasu uciekam przed tym scenariuszem. Chodzę
ulicami Torunia, Bydgoszczy, innych polskich czy zagranicznych miast. I
uśmiecham się na widok krótkich, prostych gestów, dwojga ludzi, którzy trzymają
się za ręce lub dzieci śmiejących się najszczerszym ze śmiechów. I myślę sobie: całe życie szukamy cudów a potem odkrywamy, że świat nie składa się z niczego
innego.
Obserwując pędzących ludzi dopada mnie refleksja o
charakterze sentymentalno-krytycznym. Dawniej ludzie pędzili tak z nadzieją na
spotkanie z ukochaną/nym wybrankiem serca lub na rozmowę o pierwszą pracę.
Spieszyli się na egzamin lub pociąg przez które nie spali pół nocy z wrażenia w
efekcie czego zaspali na tramwaj. Pędziło się po rzeczy ważne i piękne. Po
uśmiech ukochanej kobiety i po lepszą przyszłość. Dziś niemal wszystko nabrało
charakteru istotności, jednocześnie wszystkiemu odbierając znaczenie.
Doceńmy chwile.
„Nie potrzebuję wiele , jeśli mam wokół siebie dobrych
ludzi.
Nie potrzebuję wiele, gdy się mogę obok ciebie budzić.
Nie potrzebuję wiele, kiedy mam co zjeść i gdy mam dokąd wrócić.
Nie potrzebuję wiele. I tak mam dużo dziś. Więcej nie zmieni nic.”
Zeus – Nie potrzebuję wiele
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz